ostatecznie opuscilismy Tajlandię 1.12.. nasze linie lotnicze zabraly nas z Bangkoku i powiozly na lotnisko w Pattay'i, ktore przezywalo w tym czasie prawdziwe oblezenie. kilka tysiecy ludzi z calego swiata tloczylo sie na malym terminalu, z nadzieją oczekując,że nastęny lot będzie wlasnie tym oczekiwanym. nasz lot przewidziny byl na 16, wylecielismy o 20.
2.12. ok.5 bylismy w Istanbule. spotkalismy się tu z Ulą, która równiez wracala z miesiecznego pobytu w Azji. okazalo sie,ze tego dnia nie ma juz wolnych miejsc w samolocie do Wawy, i musimy czekąc na lot do 3.12. linie lotnicze zabraly nas wiec do hotelu, zagwarantowaly transport, wyzywienie. my zapewnilismy sobie dodatkowe atrakcje w postaci szwdania sie po Istanbule, wsluchiwania się w spiewy dobiegające z meczetów. do jednego udalo nam sie nawet wejść. zaoptrzyliśmy się w potężną dawkę tureckich slodyczy. natomiast 3.12. w okolicach poludnia, cali i zdrowi wylądowaliśmy w Warszawie :)