dzień w samolocie to była niesamowita mordęga, ale przeżyliśmy. wieczorem w Bangkoku odebrała nas z lotniska znajoma Mateusza i powiozła przez miasto :) wszędzie pełno wielopoziomowych ulic, autostrad, skrzyżowań. totalny matrix! taksówki mkną przez miasto 120 km/h.
nie wiem jaka jest tu obecnie temperatura,ale po wyjściu z lotniska, coś ciepłego się do nas przykleiło i nie chce się odkleić.
Sa zabrala nas na Khao San Road - glówną turystyczną ulicę Bkk, potem pospacerowaliśmy pod Grand Palace i Muzeum Narodowe. na szybko zobaczyliśmy też Wat Arun - "Świątynię Świtu na drugim brzegu rzeki Chao Praya.
potem zaliczyliśmy jeszcze szybki prysznic w domu Sa i znów na lotnisko jazda. dzis rancem lot do Hanoi :)