wsiadajac wieczorem do autobusu nie spodziewalismy sie tego co mialo nastapic dalej. po pierwsze ok. 1 w nocy zatrzymalismy sie w jakijs dzierze, w ajkims ciemnym warsztacie samochodowym, gdzie spedzilismy 3h. nasi kierowcy nie raczyli oznajmic co sie stalo. w sumei to bylam chyba jedyna osoba, ktora w tym czasie nie spala. kierowca najspokojniej w swiecie wlaczyl sobie jakis filma na dvd i oddawal sie rozkoszy ogladania. po 3h, gdy ogarnela mnie juz mega k*&%:$#R!!! obok zaparkowal kolejny autobus i dopiero wtdy kierowcy obudzili wszystkich i poinformowali,ze nasz autobus ma jakas awarie i mamy sie przesiasc do drugiego. mimo tego nieoczekiwanego postoju w Saigonie bylismy juz o 7. korzystalismy z uslug tej samej firmy przewozowej co na trasie Nha Trang - Da Lat, cena biletu znow zawierala, przewoz taxa na dworzec i z dworca do hotelu < jedyne 100.000>.
w Saigonie goraca, czysciej niz w Ha Noi i na kazdym kroku widac wplywy amerykanskie i francuskie.
poniewaz nastapil w naszym towarzystwie powazny kryzys, dzis postanowilismy zwiedzac miasto oddzielnie - dziewczyny sobie i my sobie. jesli to pomorze bedziemy podrozowac dalej razem, jesli nie chyba czeka nas szybki "rozwod".
zlazilismy wiec dzis z Mateuszem centrum Saigonu. odwiedzone - muzeum pamiatek wojennych. palac ponownego zjednoczenia, katedra Notre Dame, bazar, i mnostwo mniejszych i wiekszych ulic. zaliczona kawa nad rzeka Saigon. dalsze plany beda sie klarowac w najbliszych godzinach.