trase Ho Chi Minh - Phnom Penh autobusik nasz pokonal w ok. 6h. do granicy dosyc niemrawo sie poruszal i zwatpilam juz w kambodzanskiego kierowce . okazalo sie jednak,ze po przekroczeniu granicy kierowca znacznie przyspieszyl, za granica rowniez obowiazywala jedna zasada ruchu - trabimy, wyprzedzamy wszystko co sie da, jedziemy srodkiem drogi :)
wlasciwei od przejscia granicznego do Phnom Penh Kambodza wygladala dosc dziko. na przejsciu jeden z panow obslugujacych nasz autobus zebral paszprty, podal je celnikowi, ktory dosc niedbale wbijal do nich pieczatki i rzucal na lade przed soba, a ktorej to zgromadzony przed nia lud mogl odbierac swoje dokumenty. znalazles swoij paszport - witaj w Kambodzy i zapraszamy dalej :)
widoki z okna autobusu bylyt dosc szokujace. wszedzie woda, krowy samopas < od czasu do cxzasu wchodzily sobie ot tak na droge i wtedy autobus gwaltownie zwalnial>, domu zbite z desek, badz zbudowane z lisci, nagie, brudne dzieci biegajace wsrod tego wszystkiego i np. ludzie kapiacy sie w przydroznych rowach, badz lowiacy tam ryby .
i tak caly czas, do samej stolicy. a w stolicy troche syfiasto,ale generalnie wyglada na bogatsze miasto niz np. wietnamskei miasta w ktorych bylismy. wiecej markowych, bardzo drogich samochodow, wiecej ekskluzywnych sklepow.
aaa, no i tuk tuki :) w koncu mielismy okazje sprobowac tego srodka lokomocji. kierowca tuk tuka powiozl nas zgodnie z naszym zyczeniem do w miare taniego guest house'u, i tym oto spsobem noc spedzilismy w hotelu rodem z "niebianskiej plazy":)