w wielkim skrocie - jestesmy od 2 dni w Kambodzy. juz tylko we dwojew. dzis rano szybko zwiedzilismy Phnom Phem, z ktorego to przenieslismy sie do Siem Reap. podroz trwala ok.6h, koszt 10 $. przez cale 6h przygrywalo nam kambodzanskie karaoke :) smetne melodie, wycie w nieboglosy i teledyski we tle, z ktorych latwo mozna bylo odgadnac tematyke utworow. badz jeden jedyny sluszny temat, podany na kilka sposobow. otoz, motywem przewodnim wszystkch piosenek jest droga, obok drogi rzeka, badz jakas kaluza, obok rzeki pasie sie krowa. nagle pojawia sie on/ona ze smutna mina i wiemy juz,ze czeka nas smutna historia nieszczesliwej milosci. nastepnie pojawia sie pelna usmiechow i usciskow historia tego coz bylo do rozstania. generalnie dlugo by pisac... czujemy sie zgwalcenie przez uszy i oczy.
a jutro czeka nas dzien na rowerach po Angor Watt, i mamy nadzieje zdazyc na wschod slonca.
ps. dla domagajacych sie zdjec beda pozniej, gdyz kabelek od aparatu zostal w Polsce :)