rozpoczęliśmy od wizyty w muzeum Ho Chi Minha. jako obcokrajowcy musieliśmy zapłacić za wstęp. budynek, w którym muzeum się mieści jest ogromny i ma przypominać kwiat lotosu. jest to najważniejsze z muzeum poświęconych Ho Chi Minhowi, jednak sprawia wrażenie,ze jest zbyt duże dla zgromadzonych w nim eksponatów, których niewiele jest szczerze mówiąc. widać jednak na każdym kroku,że Wietnamczycy wodza kochają i darzą ogromnym szacunkiem.
tuż obok muzeum znajduje się mauzoleum Ho Chi Minha.nie było nam niestety dane zobaczyć wujka Ho, gdyż udał się w listopadzie na remont:) rzuciliśmy więc jeszcze okiem na Palac prezydencki i Pagodę na jednej kolumnie. udaliśmy się do teatru lalek na wodzie na spektakl, w trakcie którego dziwnym trafem wszyscy usnęliśmy :) jedyne cóż zapamiętałam to dźwięki wietnamskiej tradycyjnej muzyki.
zakupy, pakowanie i wieczorem wsiedliśmy do autobusu nocnego do Hue. nocny, znaczy z miejscami do leżenia. mimo iż dziewczyny wykupiły dla mnie i Mateusza największe legowiska, mieliśmy problemy z umieszczeniem tam swych cielsk. autobusy te zdecydowanie nie są przystosowane dla europejczyków. tylko mali Azjaci mieszczą sie tam bez problemu. :)