jesteśmy w Hai Phong'u, gdzie mieszkaja rodziny Van i Phuong "Babci", dlatego pierwszym obowiazkiem tutaj bylo poznanie sie z rodzinkami :) wieczorem tradycyjnie szwedalstwo po miescie uskutecznialismy, dziewczyny zaserwowaly nam super zarelko - kraby i krewetki :) mniam! brak slow! potem po raz pierwszy na skutery sie przesiedlismy. ruch uliczny z pozycji jego uczestnika wyglada jeszce straszniej niz z boku. dzis wyjezdzamy do Ha Long, tam czeka nas rejs po zatoce, a potem powrot do Hai Phong.
dotarliśmy nad zatokę dość wcześnie i okazało się,że turystów póki co tam mało, więc statki nie kursują jeszcze po zatoce.za 40$ wynajęliśmy więc łajbę na prywatny rejs - 4h po Ha Long Bay w bardzo doborowym towarzystwie.
zatoka usiana jest tysiącami wysp i wysepek wystających z wody nawet na kilkaset metrów. często wyspy te maja bardzo strome zbocza i znajdują się na nich jaskinie. my zajrzeliśmy do jaskini o nazwie Raj, automatycznie więc włączyło nam się skojarzenie z polskim Rajem. ten wietnamski był jednak o wiele większy i bardziej przystosowany dla turystów, przez co tracił dużo uroku. zachodzić w głowę będę np. co tam robiły kosze na śmieci w postaci pingwinów??
następnym przystankiem była farma rybna, gdzie można było pooglądać rożne morskie żyjątka, a potem oczywiście kupić.